Na stówę będę się gapić na cycki. Już ja znam tych patałachów. Liga rządzi, Liga radzi, Liga nigdy was nie zdradzi! 16 Aug 2022 15:08:04 Lestat napisał/a: A ja jak co roku bede go bronił W Lidze powinni grac zgodnie z nazwą, zawodnicy z województwa łódzkiego. Jesli kto ma zameldowanie gdzie indziej, a w łódzkim mieszka/pracuje/studiuje i generalnie gra w lotki to i tak zostanie dopuszczony do gry w lidze. Przekonanych do tej śmiesznej tezy, choć czasy się zmieniły, nie brakuje. Niedługo znów zaleją nas plakaty i ulotki, a place rozbrzmiewać będą głosami wiecujących polityków. Partia rządzi, partia radzi | Nowości Dziennik Toruński RT @TwaroTwaro: Jeszcze jeden mecz. A potem wraca najlepsza ze wszystkich lig. Mundial mundialem, ale najważniejszy jest nasz chleb powszedni. Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi. #PremierLeague. 18 Dec 2022 06:57:24 Motorcycling Australia ogłosiła listę startową Indywidualnych Mistrzostw Australii, które odbędą się w drugiej połowie stycznia przyszłego roku. @kaczorciech Liga broni, liga radzi, liga nigdy cię nie zdradzi. To był część kodu kulturowego, i od razu się wiedziało o jaki rodzaj grupy społecznej chodzi. że rządzi tam facet. :-) CGXruJz. WOŁOSIK: Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi! – można zakrzyknąć. Wraca nasza ulubiona ekstraklasa i wcale nie żartujemy, prawda? Trudno zareklamować rozgrywki naszych krajowców popularnym niegdyś hasłem „Dobre, bo polskie”, lecz my, wieczni optymiści zawsze widzimy szklankę do połowy pełną. OLKOWICZ: Nim o naszej lidze, to muszę pokajać się za informację sprzed tygodnia. Napisałem, że na zgrupowaniu w Turcji piłkarze Jagiellonii zamieszkali w trzygwiazdkowym hotelu. Kierownik drużyny Arkadiusz Szczęsny słusznie się obruszył, że gdzieś zgubiłem dwa gwiazdki, a białostoczanie mieszkali w pięciogwiazdkowym luksusie. Panu kierownikowi życzę, żebyśmy wszyscy mieli tylko takie problemy, no i by latem miał jak najwięcej dylematów związanych z hotelami, co oznaczałoby, że Jagiellonia znów zagra w Europie. WOŁOSIK: Daleka do tego droga, a mnie denerwuje marudzenie w moim Białymstoku na kalendarz. OLKOWICZ: To znaczy? WOŁOSIK: Że terminarz został złośliwie, a może nawet perfidnie skrojony, przeciwko Jagiellonii. Powód? Wicemistrzowie Polski będą musieli grać w piątkowe wieczory, a bywa, że i w poniedziałek. Co do poniedziałku zgoda – wielu kibiców spotkanie po weekendzie ani ziębi ani grzeje. Ale piątek? Ejże... Przecież dla faceta, a na trybunach to zdecydowana większość, wieczorny mecz na początek weekendu to świetny pretekst, by wyrwać się z domu na piwko, ewentualnie coś mocniejszego, bo przecież wieczory mamy chłodne. Twój ulubiony zespół wygrywa – jest, co uczcić, przegra – cóż z kumplami łatwiej znieść rozczarowanie i raźniej topić smutek, remis – cóż, dobrze, że nie porażka – to też jakaś okazja. Co prawda taka sobie, ale jest. OLKOWICZ: Skoro liga rządzi, to będzie rządzić również w wiosennej „ramówce” Ofensywnych. Kilka tematów już zaplanowaliśmy, a zaczniemy od rozmowy z Michałem Probierzem, który przerwał milczenie i zaprosił nas do Krakowa. „Ale żadne tam pitu-pitu. Przyjeżdżacie, siadamy i rozmawiamy. Ale nie godzinę, a więcej, do wyczerpania tematu” – zaznaczył trener Cracovii. Zależało mu przede wszystkim na wywiadzie o stanie szkolenia w naszym kraju, a że i my lubimy ten temat, to zaraz siedzieliśmy w pociągu do Krakowa. Z trenerem najpierw rozmawialiśmy w jego gabinecie, a później, gdy za oknem zrobiło się już ciemno, przenieśliśmy się na Kazimierz, żeby przy smacznej kolacji kontynuować rozmowę o naszej skopanej. Jak spojrzeliśmy później na dyktafon, zobaczyliśmy trzy godziny nagrania. Efekt spotkania z trenerem, który nie zwykł gryźć się w język, w piątkowym wydaniu Przeglądu Sportowego. Planów jest więcej, już szukamy połączenia z Wrocławiem, Zabrzem czy Gdańskiem, ale zaczniemy od... Niecieczy. Słonie wrócą do ligi meczem z Koroną Kielce, nie trzeba dodawać, dla kogo ten mecz będzie szczególnie ważny. Zwolnienie Macieja Bartoszka było zaskoczeniem nie tylko dla kibiców, ale również dla niego. Teraz ma okazję udowodnić byłym szefom, że się pomylili. WOŁOSIK: Uśmiecham się pod wąsem, którego nie mam, bo w redakcji Kuba Radomski właśnie odtworzył mi wywiadem z piłkarzem Cracovii – Jaroslavem Mihalikiem. Słowak nie ceregielił się i w wywiadzie wygarnął właścicielowi klubu, co o nim myśli, uszczypnął trenera i...nawet nie chciał autoryzacji. Choć to akurat nie dziwi...Z wywiadu wynikało, co z pewnością wybitnie ucieszyło kibiców sąsiedzkiej Wisły, że gra w drużynie „Pasów” to dla Słowaka żadna atrakcja. O Hiszpania, to co innego. Co prawda jesienią kopał się w czoło, więc Hiszpanie raczej nie będą licytować się, kto da więcej za Mihalika, który podkreślił z całą mocą, że od do Cracovii nie chciał. Brakowało tylko zdjęcia na którym właściciel trzyma pistolet przy skroni Słowaka, cedząc cytat propozycji nie odrzucenia z „Ojca chrzestnego”: albo na kartce znajdzie się twój podpis albo mózg... Wspomniałem o braku chęci autoryzacji nawalanki pana Jaroslava w szefów klubu. Z tego, co usłyszałem Słowak podjął się gry, której końcem ma być rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron. Nie sądzę, by wymierzenie, na szczęście słowne, siarczystego policzka właścicielowi – Januszowi Filipiakowi mogło przybliżyć Mihalika do zrealizowania planu...Cóż, piłkarz chyba sam uznał, choć nie w porę, że obrał kiepską taktykę i zaprzecza, że ostre słowa padły z jego ust. Padły. Słyszałem je we wspomnianych wcześniej okolicznościach. Nieładnie podważać rzetelność uczciwego dziennikarza. OLKOWICZ: Zaczęliśmy od hasła, że liga nigdy nas nie zdradzi. Może trochę na wyrost, bo nie raz nas zdradziła, najczęściej swoim poziomem. Do tego można się jednak przyzwyczaić. I choć często wybrzydzamy, że ekstraklasa to panna niezbyt urodziwa, to jednak coś w sobie ma. Jak kiedyś w „starym” Przeglądzie napisał o wznowieniu rozgrywek Janusz Basałaj: jak grają, tak grają, ale grają! I chyba się pod tym podpiszemy, prawda? Piszę to jako dziennikarz wierny opisowi, jaki zamieściłem w swoim profilu. Im więcej infantylizmu i pospolitego łajdactwa pojawia się w naszym zawodzie, tym dobitniej widać, że jedynym ratunkiem dla prestiżu tego, co jako grupa reprezentujemy jest Liga. Nienazwany dotąd i nieformalny, choć z pewnością istniejący kręgosłup polskiego dziennikarstwa. Wyczuwany intuicyjnie i z ulgą znajdowany przez każdego, kto przedziera się przez kakofonię naszych doniesień i opinii. Na trop Ligi wpada każdy, kto robiąc research w jakiejś sprawie natyka się na stertę materiałów tendencyjnych, przepisanych, skompilowanych z nie wiadomo czego, bezźródłowych, zmanipulowanych, opartych na wypowiedziach notorycznych kłamców, niesprawdzonych, słowem - masę śmiecia. Od bzdurnych tekstów zlepionych przez stażystę po starannie zmanipulowane płody profesjonalnych propagandystów. Co robi ktoś wystarczająco bystry, żeby zauważyć, że ma do czynienia z bełkotem? Kiedy zawodzi metoda oparta na szukaniu faktów, które w stercie śmiecia wzajemnie sobie przeczą, jedynym wyjściem jest odejście od niej i oparcie się na wiarygodności źródeł, które je opisują. Dla doświadczonego researchera znalezisko staje się istotne dopiero, kiedy będzie pochodzić od autora mającego markę. Bez znaczenia gdzie publikującego. Ci ludzie to właśnie Liga. Nie jest tak, że Liga w naszym zawodzie rządzi. Na pewno jednak istnieje. Czasem radzi. Najistotniejsze zaś, że prawdopodobnie nigdy nie zdradzi. Jest w naszym zawodzie kilka, kilkanaście postaci, których publikacje nigdy nie były świadomie fałszowane. Zawsze były za to oparte na starannym zweryfikowaniu treści, sprawdzeniu interesów, stojących za tym czy innym komunikatem otrzymanym od źródła, rozważeniu konsekwencji tego, co się pisze. Odkryłem to wielokrotnie. Wystarczyło, że zirytowany ogromem bełkotu, podawanego przez wyszukiwarkę w jakiejś sprawie do kryteriów wyszukiwania dopisywałem nazwisko autorów, tworzących moją Ligę - i wszystko stawało się jasne. Ewa, Krzysiek, Mariusze, Wojtek, Michał, Paweł, Jacek, Robert, Andrzej, Jarek - jest w kraju zaledwie kilkanaście osób, na których wiarygodności nigdy się nie zawiodłem. Kiedy w redakcji pada zniecierpliwione natłokiem danych pytanie "jedni tak, drudzy tak... WTF?!", jedyną rozsądną odpowiedzią stawało się "zobacz, co o tym napisała Ewa" albo "sprawdź w kwietniu, Robert to robił". Nawet bez narzucanej przez krawaciarzy biegunki afer i paranewsów żyjemy w czasach natłoku bodźców. Dziś jeden tylko minister (a mamy takich co najmniej kilku) potrafi w sprawdzanie swoich bajdurzeń zaangażować pół redakcji. To nic innego jak znany informatykom atak DDoS - Distributed Denial of Service, czyli atakowanie odbiorcy pochodzącym z wielu źródeł strumieniem informacji, wymagających obsługi. Kończy się zwykle wywaleniem u odbiorcy bezpieczników i zablokowaniem jego jakichkolwiek działań. To właśnie obserwujemy w redakcjach, zasypanych śmieciem paranewsów, oświadczeń, konferencji, afer, wniosków o powołanie komisji, kolejnych projektów ustaw i kolejnych interpretacji snów szefa MON. Redakcja się nie wyłącza, ale z grubsza tylko ten strumień ociosuje i pakuje ludziom do głowy. Tylko zawodnicy Ligi poddają go analizie i refleksji, czym ratują nas od obłędu. Atak DDoS obserwujemy jednak także w skali społeczeństwa, które dostając od nas bezrefleksyjnie przekazaną papkę - po prostu się wyłącza. Chyba, że odkryje dla siebie Ligę. Zawodnik Ligi zawsze wie więcej niż pisze. Nigdy nie pisze wszystkiego, za to zawsze wie, co pisze. Nie przegrywa procesów, bo jest tak dobry, że wytaczanie mu ich nie ma sensu. Liga jest uczciwa i kłopotliwa. Nie daje się kupić. Dla plemiennie podzielonego społeczeństwa ten sam przedstawiciel Ligi raz jest bohaterem ujawniającym knowania (jeśli to w interesie tej akurat grupy), innym razem narzędziem przebiegłej manipulacji - jeśli publikuje coś wbrew jej interesom. Liga ma bardzo głęboko to, komu pisząc szkodzi, a kto na tym zyskuje. Potrafi działać wbrew swoim poglądom. Działa w imieniu odbiorcy, któremu pokazuje jak jest, niezależnie od tego, czy jej samej się to podoba czy nie. Liga to rozproszona po wielu redakcjach grupa dziwaków. Niewchodzących sobie w drogę, rzadko też konkurujących - po prostu uznających i szanujących się nawzajem. I upierdliwych. To oni nie zgadzają się na publikację materiałów niepełnych, to oni przychodzą do wydawcy położyć elektryzującego newsa, bo "to już było, ten gość bredzi". Oni czytają rzeczy, do których nikt nie zagląda, żeby oświadczyć na koniec "podkręcone, ale nic w tym nie ma". Potrafią doprowadzić do publikowania rzeczy jawnie sprzecznych z tzw. linią firmy. Uporczywie odchodzą z mainstreamu gdzieś w bok i znajdują tam rzeczy często istotniejsze niż te, które strumień już wypłukał. To oni pamiętają i wiedzą. A jeśli nie wiedzą - dowiedzą się. Do opisu Ligi świadomie nie używam określenia Autorytet. Ten termin dawno już został w życiu publicznym zawłaszczony przez młotkujące się plemiona, zamieniony w namacalne nagrody, dekretujące bycie Autorytetem w tej czy innej dziedzinie, dla tych czy tamtych. Liga jest określeniem właściwszym choćby przez to, że dotyczy osób czasem skrajnie różnych, działających jednak w oparciu o podobne standardy, choć w różnych dziedzinach i na różną skalę. Liga nie ma też związku z popularnością. Ta "Slutty little cousin of prestige" z powodzeniem kreuje na Autorytety ludzi wynajętych do czytania z promptera albo od lat rozmawiających o tym samym z tymi samymi 60-80 osobami. Z Ligą nie ma to jednak wiele wspólnego. Zawodnicy Ligi dostają czasem jakieś nominacje i nagrody, z reguły jednak nie jesteśmy świadomi ich istnienia. Ja jestem. I mając honor znać kilku jej zawodników dziękuję Lidze za upór, uczciwość, kompetencję i to, że po prostu jest. Jak długo mamy wmontowane w idiociejący system bezpieczniki, tak długo wyznanie "jestem dziennikarzem" nie będzie wstydliwe. Swoją drogą - czy to nie dziwne, że Ligę ludzi wykonujących ten zawód tak, jak należy to robić, da się wyróżnić jako jego osobliwość? Nie sądzicie chyba, że do podanych tu, nie wszystkich oczywiście imion zawodników Ligi dopiszę nazwiska? Nic z tego. Sami ich namierzcie. Przecież wiecie, że są, prawda? Najlepsza odpowiedź Quintuss odpowiedział(a) o 19:28: seksmisja ? Odpowiedzi ScatterShot odpowiedział(a) o 19:27 Niieee.. xD tylko tak mowia :P Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Polecamy Zdrady Czy przyznawać się do zdrady? „Liga rządzi, liga radzi. Liga nigdy Cię nie zdradzi!” Już w najbliższą sobotę 7 marca ruszają zmagania III ligi z udziałem Świtowców. Zaczynamy meczem derbowym z Chemikiem Police w Skolwinie. Zapraszamy wszystkich Kibiców! ⚽️ ŚWIT SZCZECIN – CHEMIK POLICE 📆 sobota, 7 marca 🕒 godzina 🏟 obiekt MOSRiR przy Stołczyńskiej 100

liga rządzi liga radzi liga nigdy was nie zdradzi